Na szlaku... część 1

Wstyd się przyznać.. ale moje pierwsze poważne spotkanie z górami miało miejsce w szwajcarskich Alpach. Większość życia mieszkałam "nad morzem" w takiej odległości od morza jak mniej-więcej z Krakowa do Zakopanego.. Zdarzyło mi się być kilka razy w Tatrach, raz nawet przez tydzień ale wspomnienia z tych wycieczek mam bardzo mgliste.

Region, który dosyć dobrze poznałyśmy, rozciąga się na południe od jeziora Zurichsee i należy terytorialnie do kantonu Schwyz - założyciela Konfederacji Szwajcarskiej. Kanton jest niemieckojęzyczny ale na szwajcarskiej wsi powszechnie jest używany Schweizerdeutch, który moja córka nazywała "szwajcarskim". Myślę, że jeśli ktoś nie lubi brzmienia języka niemieckiego (jak ja), to z pewnością polubiłyby brzmienie i słownictwo schwyza. Na pierwszy rzut oka a raczej ucha, Hochdeutch i Schweizerdeutch to zupełnie różne języki. Słowa w schwyzu, przynajmniej dla mnie, brzmią jakoś przyjaźniej; np. niemiecki Freitag (piątek) zupełnie nie zachęca do weekendu.. Natomiast słysząc szwajcarski Freitik (piątek) od razu wiadomo, że weekend czas rozpocząć. 
Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi..:)
Szwajcaria jest krajem wielojęzycznym i w większych miejscowościach, urzędach i sklepach spokojnie dogadamy się po angielsku.
Tereny tutaj są raczej wyżynne niż górskie. Najwyższy szczyt Ortstock ma 2716 m n.p.m,  pozostałe osiągają około 2000 m n.p.m. Warunki są idealne dla początkujących wspinaczy. Nawet moje dziecię świetnie dawało sobie rade.
Widok na Jezioro Sihl z "górki" nad miejscowością Gross.
Wokół Jeziora Sihlsee jest wiele szlaków pieszych i rowerowych. Zaawansowanym rowerzystom polecam 65 kilometrowy szlak wiodący z Zurichu przez pasmo Albis, wokół jeziora Sihlsee do miasteczka Einsiedeln.
Region ten jest odwiedzany chętnie przez Szwajcarów podczas różnego rodzaju ferii szkolnych, które tamtejszy system edukacji funduje dzieciakom w zasadzie co chwila. Miejscem, które najbardziej przyciąga jest Klasztor Benedyktynów w Einsiedeln z cudowną figurą Czarnej Madonny, o którym pisałam tu.
Jezioro Waegitalersee

Jezioro Waegitalersee znajduje się na wschód od jeziora Sihlsee. Jest ono przepięknie położone w otoczeniu szczytów Gross Aubrig (1695 m), Fluebrig, Zindlenspitz i Bockmattli. Obok przebiega tunel wydrążony w skale. Drogi w tunelach w Szwajcarii są na porządku dziennym ale w tym rejonie nie ma ich wiele.
Zdjęcia wykonane przez Amelię.
Grosser i Kleiner Mythen
Grosser Mythen ma wysokość 1898 m n.p.m, Kleiner Mythen - 1811 m n.p.m. Szczyty te są popularnym miejscem do wspinaczek. Mimo, że wyglądają dosyć stromo, wejście nie jest zbyt uciążliwe.Spotykając innych ludzi na szlakach, ale również na drodze czy ulicy we wsi i mniejszych miasteczkach, powszechne jest wzajemne pozdrawianie się. 
Grüezi  albo Grüez Gott usłyszymy tylko w Szwajcarii.

Jak przekonać 5-latka bez użycia przemocy, że sandałki nie są najlepsze na górskie wycieczki..
Kilkakrotnie na szlakach zdarzały się zabawne sytuacje, wywoływane głównie przez kreatywność Amelii. Rozmowy z tubylcami kończyły się najczęściej po paru zdaniach, po czym z przepraszającym uśmiechem informowałam, że ja sprechen tylko english. 
Amelia nauczyła się idealnie odpowiadać po niemiecku na 2 pytania: 
Jak masz na imię? Skąd jesteś?
W Polsce, w nowym przedszkolu na zajęciach z angielskiego, perfekcyjnie recytowała: 
Ich heiße Amelia. Ich komme aus Poland. 
Podróże kształcą:-)

Drewniany most z 2001r. na niewielkiej rzece w okolicach miejscowości Gross. Na belce pod dachem wyrzeźbiono napis "Brucken verbinden Land und Leute".

     
Drewniane rzeźby w Ciemnym Lesie w rejonie miasteczka Einsiedeln.
Wędrowanie po górach bardzo nam się spodobało. Obie złapałyśmy bakcyla.
Przy okazji pozdrawiam Anię i Leszka "z nad morza" zapalonych górołazów :).
W końcu zaskoczyłam, po chole.. tzn po co Wy co roku jeździcie w te góry i wstajecie o 6 rano w urlopie! 
Ja i Amelia - średnio wykwalifikowane zdobywczynie górskich szczytów - nie możemy się już doczekać wiosny aby ruszyć na podbój polskich gór!

Wkrótce część 2 opowieści ze szlaku :)

Komentarze

  1. Kocham góry! Mogłabym patrzeć na te zdjęcia godzinami ;)
    Patrząc na rodziców zabierających swoje dzieciaki na górskie wędrówki, zawsze zastanawiałam się, czy lub po jakim czasie nudzi się dziecku chodzenie po górach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dziecię zaskoczyło zarówno mnie jak i całą naszą wędrującą grupę swoją energią i sprytem w pokonywaniu drogi.Nie było marudzenia czy jęczenia, że nogi bolą itp. Ona nadawała tempo i poganiała nas na postojach. To raczej ja byłam bliska wzywania helikoptera, żeby mnie zabrał na dół..:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz