Ogród botaniczny



Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego we Wrocławiu został założony w 1811r. na Ostrowie Tumskim. Znajdziecie go pomiędzy ulicami Sienkiewicza i Wyszyńskiego, obok Archikatedry św. Jana Chrzciciela i Kościoła św. Krzyża. 
Od Rynku to około 2 km. 
Jest drugim, po krakowskim, najstarszym ogrodem botanicznym w Polsce, wpisanym na listę zabytków woj. dolnośląskiego. 
"Nazywany oazą piękna i spokoju w sercu wielkiego miasta, to "żywe muzeum", a zarazem ośrodek naukowy i dydaktyczny oraz ulubione miejsce wypoczynku Wrocławian" - przeczytamy na stronie internetowej Ogrodu. 
Zachęcona tymi słowami - lubię muzea - oraz rekomendacją koleżanki Wrocławianki, zdecydowałam się odwiedzić to miejsce.
Wejście jest biletowane, ja płace 15 zł, Amelia nic. 
Na kasowym okienku długa lista dotycząca zniżek, ulg, udogodnień dla niepełnosprawnych.
Pierwsze wrażenie to zdziwienie i zaskoczenie. Jakim sposobem w takim miejscu, w centrum miasta, może istnieć tak piękna, spokojna, zielona oaza? Amelia jest w swoim żywiole, biega od kwiatka do kwiatka "Mamo patrz, jaki ładny! a zobacz jaki tamten ładny..!"  I tak w kółko...
Odkrywa krasnala i jej szczęście sięga zenitu.
A ja... moje ostatnie doświadczenia z roślinami wciąż czuję w prawej ręce, trzymając aparat a zwłaszcza przy naciskaniu migawki... zabawa w ogrodnika skończyła się pokłutymi palcami. Kwiatki są ładne ale mają kolce. Wolę kościoły i inne "starożytne ruiny" jak mawia moja córka... też są ładne i przeważnie nie gubią cegieł...;-)
Dochodzimy do basenu z roślinami wodnymi i cała moja rezerwa i dystans do świata roślinnego pryskają jak bańka mydlana.  Ależ tu pięknie!
Potem jest już tylko "gorzej". 
Pstrykam zdjęcie za zdjęciem, jak japońska turystka i z niepokojem obserwuję wskaźnik baterii, żałując, że nie podładowałam jej przed wyjściem z domu.
               
Przechodzimy na drugą stronę ogrodu. 
Ta część jest zupełnie z innej bajki - gęsto zadrzewiona i "zaroślinniona". Słońce z trudem przedziera się przez gęstwinę liści.
Odkrywamy niewielki staw, mostki, fontanny, wodospad. Wszystko wygląda baśniowo. 
O ileż łatwiej mogłabym opisać w jakim stylu zbudowano katedrę, niż jakie rośliny rosą w ogrodzie botanicznym, mimo, że każda ma opis po polsku i po łacinie...;-) Niestety świat fauny to nie moja domena.. na razie ;-)
Amelia wypowiada na głos myśl, która kilkakrotnie przelatuje mi przez głowę: "Czemu nie przyszliśmy tutaj wcześniej? Tu jest przepięknie! O wiele ładniej niż w Ogrodzie Japońskim." 
Ogród Japoński jest przede wszystkim znacznie mniejszy. Te proporcje widać po ilości zwiedzających - w japońskim często trudno wyminąć się na wąskich alejkach a znalezienie wolnej ławki graniczy z cudem; w botanicznym widać spacerujących ludzi ale powierzchnia i urządzenie ogrodu daje dużo intymności i komfortu. 
Siadamy na jednej z ławek z widokiem na fontannę. Słychać szum wody, śpiew ptaków. Promienie słoneczne przenikają przez kropelki wody, tworząc tęczę... po prostu raj... Można tu siedzieć bez końca, czasu nie licząc..
Ogród botaniczny można odwiedzić również przy okazji imprez, które się tu odbywają. 
Najbliższa impreza w sierpniu "Dzień Pszczoły".
Ciekawie brzmi " Wrocławskie Święto Mąki" oraz "Dolnośląski Festiwal Dyni". Kalendarium wszystkich imprez znajdziecie na stronie internetowej ogrodu.
 
Ogród botaniczny całkowicie mnie zauroczył. Spędziłyśmy tam prawie 3 godziny i nie udało się zobaczyć wszystkich zakątków. Rzeczywiście, to prawdziwa "oaza spokoju i piękna w sercu wielkiego miasta".
Pozdrawiamy!


Komentarze

  1. ale super miejsce <3 Muszę się tam wybrać. Jedno z takich miejsc zainspirowało mnie do stworzenia mojego aktualnego ogrodu. Chodzi tutaj o eko border ogrodowy, który przepięknie oddziela różne sekcje mojego ogrodu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz