Zamek Chojnik

Zamek Chojnik położony jest na szczycie góry o tej samej nazwie niedaleko Jeleniej Góry, w dzielnicy Sobieszów, na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego, na wysokości 627 metrów n.p.m.
Nazwa zamku pochodzi od góry porośniętej choiną, czyli drzewami iglastymi. Pierwsze wzmianki pisane mówią o budowli na szczycie góry nazywanej Choinasty.
Budowę średniowiecznych zamków na Dolnym Śląsku przypisuje się piastowskim książętom z linii świdnicko-jaworskiej. Murowaną budowlę na Chojniku miał wznieść Bolko II Mały w początkach XIV wieku. Pod koniec stulecia zamek trafił do niemieckiego rycerza zwanego Gosche II, założyciela rodu Schaffgotsch. W posiadaniu tej rodziny zamek znajdował się przez kilka wieków i zawdzięcza jej okres swojej świetności. Był kilkakrotnie rozbudowywany i nigdy go nie zdobyto. Całkowitemu zniszczeniu uległ na skutek pożaru wywołanego przez uderzenie pioruna 31 sierpnia 1675r. Nie został już odbudowany. Malownicza ruina stała się atrakcją turystyczną dla kuracjuszy z pobliskich Cieplic. W 1822 otwarto gospodę istniejącą do dziś a u podnóża góry zorganizowano punkt wynajmu tragarzy i przewodników. W czasach współczesnych ruiny były kilkakrotnie remontowane. Aktualnie trwają prace wzmacniające mury. Od 1991r. na zamku działa Bractwo Rycerskie Zamku Chojnik, które w trzeci weekend sierpnia organizuje jeden z największych turniejów kuszniczych w Polsce "O Złoty Bełt Zamku Chojnik".
Z Wrocławia do Sobieszowa dojechałyśmy szynobusem Kolei Dolnośląskich. Zamek jest dobrze widoczny z drogi i mniej-więcej wiadomo w którą stronę iść; bo informacji, gdzie zaczynają się szlaki, przy stacji nie zauważyłam. Pomocna jest mapka na stronie internetowej zamku z naniesionymi szlakami. Przed wyruszeniem na zamek, zwłaszcza pierwszy raz, warto dokładnie zapoznać się z informacjami na tej stronie. Na przykład nie dla każdego jest oczywiste, że na zamku nie ma toalet.
Dla mnie zaskoczeniem był fakt, że za bilety trzeba zapłacić jakby podwójnie. Oficjalny i najpopularniejszy punk startowy na zamek jest jednocześnie wejściem do Karkonoskiego Parku Narodowego. Bilet jednodniowy do Parku cały i ulgowy to koszt 9 zł. Kiedy już wdrapiemy się na górę, na zamku dolnym trzeba zakupić bilet wstępu na zamek: cały i szkolny - 10 zł. Jest jeszcze bilet ulgowy, nie dla uczniów/studentów, który ma inną cenę :-)
Na Chojnik weszłyśmy szlakiem czarnym - ciekawszym, a zeszłyśmy czerwonym - łatwiejszym, który jest wybrukowaną drogą.
Czarny szlak to wydeptana leśna dróżka pełna wystających korzeni drzew, w niektórych miejscach z umownymi schodami. Większość wspinających się wybierała właśnie ten szlak. Chwilami było dosyć tłoczno.
Czerwonym szły głównie osoby z wózkami dziecięcymi(!) i bardzo małymi dziećmi.
Ciekawa atrakcja to Zbójeckie Skały i Zbójecka Grota, których pokonanie może stanowić pewną trudność dla mniejszych dzieci. 
Amelka kolejny raz pokazała, że jest urodzoną kozicą górską.
"Dzielna dziewczynka" ktoś skomentował jej zwinność i spryt w poruszaniu się po skałkach. 
Po takim komplemencie moja córka zdobyłaby pewnie i Śnieżkę, gdyby ta akurat stała w pobliżu. 
A ja po muzeach ją ciągam zamiast w góry wysłać...A na miesiąc, a co... na survival jakiś...
Bilet wstępu zawiera krótką historię zamku oraz mapkę z opisem miejsc, które się tu znajdują.
Na dziedzińcu przy pręgierzu, strudzeni wędrowcy mogą odpocząć, posilić się prowiantem własnym i posłuchać zamkowych legend. 
Jedna z nich opowiada o Kunegundzie, córce zamożnego właściciela zamku. 
O jej rękę starało się wielu rycerzy. Jednak dziewczyna postawiła jeden warunek - wyjdzie za mąż tylko za tego, kto w pełnej zbroi objedzie zamek wokół murów. Nie było to proste zadanie, gdyż południowo-wschodnia strona zamku znajduje się nad 150 metrową przepaścią... Wielu dzielnych rycerzy straciło tam życie, próbując spełnić warunek dziewczyny. 
Po latach czekania i nieudanych prób, zjawił się pewien rycerz, dla którego Kunegunda gotowa była zrezygnować ze swojego warunku. Rycerska duma nakazała jednak śmiałkowi podjąć wyzwanie. 
Jego koń utrzymał się na urwistym szlaku i rycerz objechał zamek. Uszczęśliwiona Kunegunda wybiegła mu na spotkanie. Jednak ten nawet nie zsiadł z konia. Powiedział tylko, że nie może się związać z osobą, przez którą zginęło tylu niewinnych ludzi. I odjechał. A dziewczyna z rozpaczy i upokorzenia rzuciła się w przepaść, w której zginęło tylu jej adoratorów.
Zakończenie tej legendy ma kilka różnych wersji i do końca nie wiadomo właściwe jak dziewczyna skończyła. 
Podobno Duch Gór ulitował się nad nią... ale na czym polegał ten akt miłosierdzia nie dosłyszałam. 
Przed oczami stanęła mi inna wizja po słowach Amelii "Mamo, chodźmy stąd, bo te bajki usypiają mnie" - wizja noclegu w ruinach Zamku, gdzie nie ma toalet :-) Przestraszona poderwałam się z ławki pod głośnikiem, z którego kojący głos lektora opowiadał te bajki. 
"Idziemy na wieżę".
Przepaść, do której miała się rzucić Kunegunda, nazywa się Diabelską Doliną. Z nazwą związana jest kolejna legenda. Ale musicie sami wdrapać się na Chojnik i jej posłuchać..:-)
Diabelską Dolinę jak i Jeleniogórską Kotlinę można zobaczyć z wieży, na której utworzono punkt widokowy.
Wyprawa na Chojnik - wspinaczka, szwędanie się po zamku, sesje fotograficzne, zejście - zajęła prawie 5 godzin. 
W planie było jeszcze zwiedzanie Cieplic. Niestety pogoda zaczęła się psuć i zdecydowałyśmy się wracać. 
Do dworca PKP w Jeleniej Górze dojechałyśmy autobusem miejskim, a później szynobusem KD do Wrocławia.
Dzień był bardzo udany.
I jeszcze filmik.

Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Trochę dziwnie czytało mi się reportaż z moich stron. Może dlatego, że ja tu mieszkam i bywam w tych stronach często to inaczej to widzę. I na wiele szczegółów nie zwracam uwagi. Dopiero teraz zauważyła, że jest sporo mankamentów. Rzeczywiście w przypadku wejścia na Chojnik powinna być jedna opłata. Jeśli chodzi o oznakowanie rzecz do dyskusji, ja zawsze staram się zaopatrzyć wcześniej w jakieś plany, mapki. Pozdrawiam Ciebie i Amelkę, myślę że jeszcze nie raz przyjedziecie w te strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My dopiero zaczynamy odkrywać ta rejony w dużej mierze zachęcone Twoimi zdjęciami i relacjami. Myślę, że jeszcze nie raz zdziwisz się i uśmiejesz z naszych "turystycznych" wrażeń:-)
      Sądzę, że do Sobieszowa turyści przyjeżdżają głównie autem, trasy przy parkingach są dobrze oznakowane a stacja kolejowa jest trochę na uboczu. Bardzo to przypomina małe nadmorskie miejscowości - jeśli przyjedzie się pociągiem, to po wyjściu ze stacji próżno szukać drogowskazu "Do plaży" :-)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Sama chętnie wybrałabym się na taką wycieczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale swietna wyprawa! Sama chetnie bym sie tam wybrala :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz